Byłam na prawdę bardzo szczęśliwa. Jednak
zdawało mi się, że Vitani wręcz przeciwnie. Uciekła z imprezy i poszła
przed siebie. Przeprosiłam Casey'a i poszłam za nią.
- Vitani, dlaczego nie jesteś na imprezie? - spytałam.
- Patrze sobie na nią, z... daleka... - powiedziała.
- Vitani! Co ci jest!
- Nie ważne....
- Właśnie, że ważne!
- Nic mi nie jest.....
- Vivi... Ja widzę... - dalej ją męczyłam.
- No dobrze. - westchnęła.
Obie usiadłyśmy pod drzewem. Widziałam, że coś gnębi samicę alfa.
- No więc?
- Ah, ostatnio dużo wilków odeszło... Przykro mi. - powiedziała ocierając łzę.
- Nie martw się. Ci, którzy odeszli nie potrafili po prostu dostrzec piękna tej watahy. - uśmiechnęłam się. - Uwierz, ja zostanę tu do końca zycia.
<Vivi? Brak weny :/>
- Vitani, dlaczego nie jesteś na imprezie? - spytałam.
- Patrze sobie na nią, z... daleka... - powiedziała.
- Vitani! Co ci jest!
- Nie ważne....
- Właśnie, że ważne!
- Nic mi nie jest.....
- Vivi... Ja widzę... - dalej ją męczyłam.
- No dobrze. - westchnęła.
Obie usiadłyśmy pod drzewem. Widziałam, że coś gnębi samicę alfa.
- No więc?
- Ah, ostatnio dużo wilków odeszło... Przykro mi. - powiedziała ocierając łzę.
- Nie martw się. Ci, którzy odeszli nie potrafili po prostu dostrzec piękna tej watahy. - uśmiechnęłam się. - Uwierz, ja zostanę tu do końca zycia.
<Vivi? Brak weny :/>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz