Bardzo się cieszyłam, że w watasze mamy wreszcie jakąś parę, ale nie cieszyłam się tym tak bardzo bo w ostatnich dniach dużo członków odeszło z watahy Aoi-chan, Nestor i jeszcze Peter mi powiedział, że odchodzi. Nie wiem dlaczego tak odchodzą co ja robię źle! Dlaczego tak mnie nie lubią - cały czas zadawałam sobie te pytania, no ale cóż co zrobić. Ale próbowałam udawać, bardzo szczęśliwą przy Skayres i Casey'u. Byli dobrą parą. Cała wataha bawiła się na imprezie, ale ja nie miałam na to ochoty i stałam w koncie. Patrzyłam się jak wszyscy się bawią. Po jakimś czasie podeszła do mnie Skay.
-Co się stało? Jakaś przygnębiona jesteś? - powiedziała zawiedziona, że się nie bawię na jej imprezie.
-Nie, nic - nie chciałam jej mówić
-Vitani, przecież ja widzę, że coś jest nie tak, powiedz?
-Nie, nic mi nie jest - mówiłam z głową w dół
-Vitani, ja widzę - denerwowała się już
-Nic mi nie jest! - powiedziałam głośniej i poszłam i poszłam w innym kierunku.
Poszłam do małej grotki, która była nie daleko. Nadal miałam oko na tą imprezę, ale nie miałam zamiaru tam wracać. Leżałam i patrzyłam jak oni wszyscy się bawią....bez mnie. Skay tańczyła z Casey'em, a reszta tańczyła sama. JA też bym tak tańczyła, jak ci samotnicy, gdybym tam poszła. Po jakimś czasie Skayres mnie zauważyła i szybko do mnie podeszła.
-Vitani, dlaczego nie jesteś na imprezie ?
-Patrze sobie na nią, z...daleka... - powiedziałam
-Vitani! Co ci jest!
-Nie ważne....
-Właśnie, że ważne!
-Nic mi nie jest.....
<Skayres?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz