poniedziałek, 11 marca 2013
Od Casey'a - Cd historii Skayres
Skay zgodziła się mnie oprowadzić po terenach. Były całkiem urocze i ciekawe. Trochę pobawiliśmy się nad wodospadem... Chciałem ochlapać waderę, ale gdy już to zrobiłem łapa niemiłosiernie się wygięła i znów zabolało. Kurczowo się za nią chwyciłem. Skay zaczęła mnie (dziwne) przepraszać, ale ja wyjaśniłem jej, że nie ma za co. W końcu to nie jej wina... Wadera zaproponowała mi zwiedzenie polany na co oczywiście przystałem. Ona wstała, otrzepała się (dostałem wodą w oko x'D) i ja z małymi trudnościami powtórzyłem jej ruch. Niestety przy otrzepywaniu straciłem równowagę i zacząłem się powoli przechylać.
- Uważaj! - krzyknęła wadera i szybko do mnie podbiegła.
Ja upadłem prosto na nią co było wynikiem, że wtuleni w siebie sturlaliśmy się z górki. Gdyby nie to, że ucho Skay było przy moich wargach darłbym się jak nienormalny, bo muszę przyznać cholernie to bolało. Zatrzymaliśmy się dopiero pod jakimś drzewem. Podniosłem głowę i nasze spojrzenia spotkały się... Patrzeliśmy sobie tak; Sam nie wiem ile. Widząc jej piękne oczy tak dokładnie poczułem dziwny ucisk w brzuchu... Czy... Ja... Znów się zakochałem? Nie... Dopiero co straciłem partnerkę, nie mogę znów się zakochać... Ale jednak... Czułem się teraz jak najszczęśliwszy basior na ziemi. Do tego miała do swoich włosów wplątane małe stokrotki co podkreślało jej niewinną urodę. Albo mi się wydawało, albo Skay zaczęła się powoli do mnie zbliżać. Myślałem, że chce nas pocałować, ale po chwili przerwał nam głos Lucasa (o ile było jakieś "nam" xd)
- Oooo, gołąbeczki! - krzyknął ze śmiechem.
Wadera szybko wstała ze mnie, po czym pomogła mi wstać. Oboje się zarumieniliśmy.
- Nie, to nie tak...- odparłem.
- My wcale...
- Oj, nie tłumaczcie się już. - powiedział z tajemniczym uśmiechem.
- Możesz sobie myśleć co chcesz, ale między nami nic nie ma... To był czysty przypadek, a zresztą nie dawno straciłem Nicole. - powiedziałem i Skay chyba... Zesmutniała? Szczerze to sam nie wierzyłem w to co mówiłem... Między nami RACZEJ coś było lecz nie mogę określić co.
- Właśnie. - poparła mnie Skayres. - To idziemy na tę polanę?
- Jasne. - powiedziałem z uśmiechem. - Może chcesz iść z nami?
- Nie dzięki... Muszę iść zrobić zapasy. Zima już za pasem. - Lucas odmówił grzecznie i odbiegł żegnając się. - Do zobaczenia...
- Nara! - krzyknąłem.
- Papa...
Potem w trochę niezręcznej ciszy ruszyliśmy na polanę. Co chwilę wymienialiśmy ze sobą kilka słów, ale to nie było to samo co przed "wypadkiem" pod drzewem.
- A więc to jest polana. - oświadczyła i usiadła w blasku słońca.
- No coś ty?! - zażartowałem i usiadłem obok. Dopiero teraz wadera zorientowała się, że ma we włosach stokrotki.
- Jezu! Czemu ty mi nie mówisz, że mam we włosach jakieś kwiatki! - krzyknęła *ze śmiechem* i zaczęła je wyciągać.
- Bo wyglądałaś w nich uroczo. - szepnąłem.
- Pomożesz? - zapytała. Po chwili zastanowienia podczołgałem się do niej i zacząłem pomagać wyciągać jej kwiatki. Humor znów powrócił, a z nim dużo śmiechu.
- No... Już nie masz kwiatków. - powiedziałem i wstałem.
- Gdzie idziesz?
- Wybacz, ale trochę zgłodniałem. Od wczoraj nic nie jadłem.
- Ups... Już Ci idę zapolować. - westchnęła i ociężale wstała.
- Wali Ci? - zaśmiałem się.
- Y?
- Sam umiem zapolować... Nie jestem, aż takim kaleką.
- Sorry... Stare nawyki z watahy. - uśmiechnęła się.
- Kazali Ci polować!? - zapytałem zszokowany.
- Em... No... Załatwiałam jedzenie dla watahy i tylko od mamy słyszałam "Dziękuję".
- Tak nie może być! - oburzyłem się :'D - Pozwól, że dzisiaj ja Ci coś upoluje. I! Nie chce słyszeć odmowy.
<Skayres, dokończ>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz