sobota, 23 marca 2013

Od Skayres - CD historii Casey'a


Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Susan w ciąży? Nie, to na pewno nie jest prawda. Gdy tylko przyszedł James, przyszła i ona. Od razu zrobiło mi się nie dobrze.
- Słuchaj Skay... Będzie podwójny ślub! - zawołał szczęśliwy, a mi i Casey'owi szczeny opadły.
- Kto się żeni? - zapytałam.
- My! - zawołała wesoło Susi. Ona i James chyba się polubili -.-
- Naprawdę? To cudownie! - zawołał Cas znów zaczynając się całować. - To cudownie prawda Skayres? W tym samym dniu. O tej samej porze się żenimy! - uśmiechnął się szarmancko.
- Jestem wprost wniebowzięta! - krzyknęłam i uwiesiłam się Jamesowi na szyi, po czym skierowałam się do Susan. - Ale moje szczęście nie może równać się z twoim...
- Słucham? - spytała.
- Po ślubie będziesz pewna, że żadna inna nie odbierze Ci Casey'a, co teraz jest bardzo możliwe. - zaśmiałam się wrednie.
- Chcesz w ryj?!
- Nie, ale tobie by się to przydało. Ktoś by Ci go wreszcie naprostował. - ponownie się zaśmiałam.
I tak oto dzień w dzień, praktycznie cały czas ja i Casey wraz z Susan konkurowaliśmy ze sobą, co chwila były coraz lepsze akcje.

~w dniu ślubu, wcześnie rano~

Wreszcie nastał dzień ślubu. Nie byłam specjalnie rada. Liczyłam na to, że Casey będzie błagał mnie na kolanach, bym nie wychodziła za mąż, a tu się okazało, że sam się żeni. Ale cóż, James też nie jest taki zły. Obudziłam się wcześnie rano i zaczęłam przygotowania. Umyłam się, zjadłam śniadanie, zaczęłam żuć liść mięty dla świeżego oddechu, przeczesałam włosy. Postanowiłam zajrzeć jeszcze do jaskini obok sprawdzić, czy ten cały ślub Susan to prawda. Weszłam więc do jaskini, gdzie zastałam samego Casey'a. Również się szykował. Gdy mnie tylko zobaczył, nieco się zdziwił.
- A ty tu po co? - fuknął.
- Przyszłam tylko złożyć Ci gratulacje... - powiedziałam. - Przy innych wilkach tego nie zrobię.
- Bardzo śmieszne. Możesz już iść.
- Pewnie, że pójdę. - odparłam.
Skierowałam się do wyjścia i jeszcze raz wpatrując się w basiora ruszyłam przed siebie. Jak na złość, łapa mi się podwinęła i prawie, że wyrżnęłabym orła, gdyby nie Cas. Po chwili poczułam, że trzyma mnie w ramionach i zrozumiałam, co się właśnie stało. Otrząsnęłam się. Oboje spojrzeliśmy sobie prosto w oczy, a ja, mocno się rumieniąc, wstałam i otrzepałam się.
- Eee...Może... Może idź już sobie... Niezdara... - szepnął.
Bez słowa wyszłam i wbiegłam do swojej jaskini. Wtuliłam się w Jamesa i zaczęłam płakać, a ten obudził się. Spytał mnie, co się stało. Wytłumaczyłam, że się stresuję... Nie powiedziałabym mu prawdy.

~3 godziny później, na terenie głównym~

Gdy wszyscy członkowie watahy zebrali się już na terenie głównym Watahy Przeznaczenia, James i Casey ustawili się koło ołtarza, przed Vitani. Ja i Susan powolnym krokiem zaczęłyśmy zmierzać ku nim. Wadera miała na twarzy ogromny uśmiech, ja nie byłam zachwycona. Gdy już obie doszłyśmy na miejsce, ustawiłyśmy się naprzeciwko swoich partnerów.
- Panie i panowie... - zaczęła Vitani. - Zebraliśmy się tutaj, by połączyć węzłem małżeńskim dwie zakochane w sobie pary, Skayres i Jamesa oraz Susan i Casey'a. Jeżeli ktoś ma coś przeciwko, niech wstanie.
Wszyscy siedzieli.
- Dobrze. A więc, Susan, czy chcesz wziąć Casey'a za męża? - spytała.
- Tak! - krzyknęła wadera bez zastanowienia.
- A czy ty, Skayres, chcesz wziąć Jamesa za męża?
- T... Ta... Tak. - wyjąkałam niepewnie.
- A czy ty, Casey'u, chcesz wziąć Susan za żonę?

<Casey?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz