poniedziałek, 25 marca 2013

Od Nate'a - CD historii Vitani

YayYayYayYay! Mam watahę! I nie muszę już chodzić po lesie...Yay!
Od razu poszedłem z Vitani do mojej nowej jaskini. Vit (bo skoro się zaprzyjaźniliśmy,pozwoliła mi mówić do siebie po przezwisku od czasu do czasu) szła powoli i spokojnie,widać było że upał jej doskwiera,ale ja (jako że mam żywioł ognia,to ciepło niezbyt mi przeszkadza) i tak hasałem i pytałem się o wszyyyystko po drodze (bo może być magiczne...heloooł). Kiedy doszliśmy już do mojej nowej jaskini, Vitani wyraźnie się ucieszyła, bo jaskinia była w głębi lasu i był w niej miły chłodek. Jaskinia nie była największa,ale zwisały z niej skałki o różnych fascynujących kształtach, więc długo nie chciałem wychodzić z jaskini, bo chciałem się im przyjrzeć. W końcu,po kilku minutach paczania się na skałki,wyszliśmy z jaskini, bo całej watahy to jeszcze nie widziałem. Najpierw Vitani oprowadziła mnie po lesie. Potem poszliśmy na łąkę. Ostatnim miejscem było nasze jeziorko. Oczywiście popatrzyliśmy chwilę na nie,a potem zawróciliśmy. Byliśmy na łące,kiedy Vitani powiedziała:
-Ok,mam nadzieję,że stąd dotrzesz już do jaskini. Ja mam ważne sprawy dotyczące watahy,więc nie mogę ci towarzyszyć.
-Oj proooszę...
-Nie...
-To chociaż popatrz ze mną na zachód słońca...
-Ja...No dobra,to nie powinno zająć zbyt wiele czasu.-Vitani zarumieniła się i lekko uśmiechnęła. Zrobiłem to samo. Usiedliśmy więc i zaczęliśmy patrzeć w pomarańczowe niebo i zachodzące słońce.Kiedy tak patrzyliśmy,patrzyliśmy,i patrzyliśmy,zobaczyłem coś lecącego w naszą stronę. To był orzeł,i gdy już miał nas zadziobać,ja tylko strzeliłem w niego kamyczkiem,ten trafił prosto w głowę i orzeł już leżał martwy. Oskubałem go z piór,nadziałem na spory patyczek i upiekłem ogniem z pyska. Miałem już kolację (oczywiście podzieliłem się z Vitani). Kiedy tak jedliśmy,nie zauważyłem,że słońce już dawno zaszło i patrząc na pozycję księżyca,zbliżała się północ. Chciałem już iść,ale Vitani już dawno zasnęła i nie chciałem zostawiać jej samej,a poza tym byłem objedzony i senny. Zarumieniony,niepewnie położyłem się obok niej. I zasnąłem.
(następny dzień)
Obudziłem się na jakiejś łące...No tak,przecież to łąka mojej nowej watahy. Obok mnie wciąż spała smacznie Vitani. Cicho wstałem, odszedłem trochę, i nazrywałem jej bukiet stokrotek. Chciałem położyć go obok i zmykać,ale Vitani już się obudziła.
-Cześć...Eee...Zasnęłam na łące?
-Tak...Ja też. Eee...To dla ciebie. -powiedziałem,podając Vit bukiet stokrotek.-Taki prezent,za to że mnie przyjęłaś.
-Och...Dziękuję. -powiedziała Vitani,przyjmując stokrotki.

<Vitani,jak reakcja na prezent... .__.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz