sobota, 23 marca 2013

Od Skayres - CD historii Casey'a


Czułam się zazdrosna, gdy Casey chciał mieć z Susan szczeniaki, jednak pewna część mnie doskonale wiedziała, że tego nie zrobi. Czułam również, że Cas specjalnie to powiedział, bo również poczuł się zazdrosny... Po tym, jak ta zołza dołączyła do watahy, przeszłam się - ty razem sama - nad wodospad. Tam napiłam się orzeźwiającej wody, a chwilę po tym przyszedł tutaj basior, który kiedyś był moim przyjacielem.
- O... Cześć. - powiedział powoli nachylając się nad wodą.
- Cześć. - odparłam również zaczynając pić. - I co? Susi w ciąży? - zapytałam ironicznie. Szczerze, to ten fakt mnie śmieszył.
- A co Cię to obchodzi? - fuknął.
- Po co ja pytam... Wszystko słyszałam. "Och... Casey mocniej, mocniej". - zaśmiałam się wrednie. - Wiedziałam, że jest łatwa, ale żeby tak.
- Ech... Mogłabyś się zająć czymś innym niż nas podsłuchiwać. A jak tam u Ciebie i...
- Jamesa.
- (...) i Jamesa? Też słyszałem co nieco. - przewrócił oczami.
- Cóż... - machnęłam ogonem. - James jest niezwykle romantyczny. Oh, potrafi o mnie zadbać, a do tego przy nim czuję się niezwykle szczęśliwa. I jak wspaniale całuje... - zaczęłam marzyć.
- Ta, ta, już skończ. - przerwał mi.
- Zazdrosny? - uśmiechnęłam się tajemniczo.
- Chyba śnisz.
- W moim śnie nie byłoby dla Ciebie miejsca.
Po tej krótkiej wymianie słów znów zamilkliśmy. Poczułam się niezręcznie i zaczęłam maczać łapką w wodzie, wrzucać do niej małe kamyczki. Casey zaś co chwila schylał się, by zaczerpnąć łyka wody. Po chwili przyszedł tutaj mój obecny partner i znienacka mnie objął, ja zaśmiałam się i namiętnie go pocałowałam. Basior zaczął całować mnie po szyi. Oboje nie zważaliśmy na Casey'a, który miał minę, jakby chciał zwymiotować.
- I co, kotek, zgodziła się? - spytałam, kierując się do Jamesa.
- Jasne. Vitani powiedziała, że odbędzie się za tydzień lub za dwa. - odparł.
- Ale co? - przerwał nam Cas.
- A, zapomniałam Ci powiedzieć. - ponownie uśmiechnęłam się tajemniczo, odeszłam od mojego partnera i stanęłam naprzeciwko coraz bardziej zazdrosnego basiora. - Jesteś zaproszony na nasz ślub... Odbędzie się on za tydzień, na terenie głównym.
- Ślub, powiadasz? - szczęka mu opadła. - Nie sądzicie, że to zbyt szybka decyzja?
- A tobie coś nie pasuje? - fuknął Jamesik.
- Dla miłości nigdy nie jest za wcześnie. - zachichotałam.
- Pójdę zaprosić resztę gości. - powiedział basior i odszedł.

Gdy odchodził, ja długo wpatrywałam się w niego i trzepotałam rzęsami, od czasu do czasu wołając ''będę tęsknić''. Może to i głupie, ale cóż... Muszę udoskonalić mój plan. Znów zostałam tylko ja z moim dawnym przyjacielem. Tym razem odwróciłam się od niego tyłem. Po chwili na polanie - jak na złość - pojawiła się Susan. Nie miałam ochoty patrzeć, jak się obściskują, podsłuchiwałam więc ich rozmowę.
- Słońce! - krzyknęła wadera. - Chyba mam pierwsze objawy ciąży!
Jak wypaliła z tym tekstem, ja wprost wybuchłam śmiechem.
- Sus, Susi, czy jak Cię on tam zwie... - zaczęłam ocierając łzy ze śmiechu - Kochana, po tym czasie to możesz odczuwać jedynie chęć zwymiotowania po współżyciu z nim. - po tych słowach Cas skarcił mnie wzrokiem.
- Bardzo zabawne, wiesz! - krzyknęła.
- No przecież się śmieje. - zachichotałam. - Casey, co jak co, ale twoja ''naj'' partnerka mądrością nie grzeszy.
- Odwal się od niej, dobrze? - powiedział. - Zajmij się tym swoim oblechem.
- James jest przystojny. - warknęłam.
- Wiesz co? Nie mam zamiaru tu z nią siedzieć. Chodź, idziemy, skarbie. - mruknęła.
- Ja jeszcze tu posiedzę. Chciałbym się napić.
- Dobrze. Tęsknie! - krzyknęła. - Mrrrau! - i dumna z siebie odeszła.

Ponownie zostaliśmy sami, chociaż powód, dlaczego Casey z nią nie poszedł musiał być inny. Spragniony? Przed chwilą pochłonął dwa litry wody...

<Casey?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz