środa, 6 marca 2013

Od Skayres - Nowe, lepsze życie?


~Jeszcze w starej watasze~

Nienawidzę tego życia. Od dwóch dni nic nie jadłam, gdyż kiedy cokolwiek upolowałam, zaraz przychodził ''czcigodny'' pan alfa i kazał mi to oddać. W tej watasze jedynie moja przyrodnia matka traktuje mnie przyzwoicie. Nie chciałam się sprzeciwiać...Tu się przecież wychowałam. Jednak to już dochodzi do przesady. Nie wiem, czemu oni mnie nie lubią? Tutaj obowiązuje coś takiego, jak prawo dżungli. Ci najsilniejsi mają szacunek. Znaczy...Ja jestem silna, ale...Ja nie potrafię im się sprzeciwić. Traktuję ich jak rodzinę. Poświęcili się dla mnie. Dlaczego jestem taka milutka? Tak więc dopiero co się obudziłam, kiedy to usłyszałam głośne burczenie w moim brzuchu, a po chwili w progu, w mojej jaskini zawitała samica beta z tajemniczym uśmiechem. Tak, znam ją. To moja ''przyrodnia ciocia'', siostra mojej przyrodniej matki. Nie lubimy się...Znaczy...Ona nie wie, że jej nie lubię. Ja nie potrafię jej tego powiedzieć.
- Jestem głodna. - powiedziała złośliwie. Żadnego ''cześć'', ''hej'', czy może nawet ''siema''.
- Ja też. - odparłam.
- Nie pyskuj! - krzyknęła. - Masz mi coś upolować!
- Ale przecież spiżarnia pęka w szwach. - szepnęłam.
- Nie będę brać ze spiżarni. Chcę coś świeżego, dopiero co upolowanego. - zmieniła ton z łagodnego na stanowczy i ostry.
- Nie możesz poprosić mamę? Ciociu, ja na prawdę...
- Aha, mamę...- przerwała mi i usiadła koło mnie. - Twoja matka zmarła wczoraj w nocy.

Tutaj łza poleciała mi z oka. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Mama zawsze mnie broniła...Tylko ona mnie szanowała. Bez niej sobie nie poradzę. Jeżeli sprzeciwie się jakiemukolwiek innemu wilkowi, zaraz wyrzucą mnie z watahy. Ciocia jednak nie wyglądała na smutną. Niby twarz miała zmartwioną, jednak jej oczy mówiły co innego. Po chwili wtuliłam się w nią i rozpłakałam.
- Ej, co ty dziewucho robisz?! - wrzasnęła i odepchnęła mnie, po czym wstała i wytarła się.
- Ja...Ja...- jąkałam ocierając łzy. - Chciałam się...przytulić.
- Futro mi ubrudzisz! Won na dwór, polować!
- Dobrze. - westchnęłam.
Skierowałam się w stronę lasu. Tutaj zaczęło się ze mną coś dziać. Zatrzymałam się, odwróciłam.
- Nie. - odparłam stanowczo.
- Co?!
- Nie. - powtórzyłam. - Nic Ci nie upoluję.
- Zastanów się! - zagroziła mi.
- Ja? To ty się zastanów, flądro! - krzyknęłam. - Matka mi umarła, dla Ciebie to była siostra, i co?! I gó**o, za przeproszeniem! Okazałabyś trochę współczucia! Ja traktowałam ją jak rodzinę, jak swoją prawdziwą matkę, której nie pamiętam...- otarłam łzę. - Już nigdy nic dla Ciebie nie zrobię!
- Tak? Myślisz, że Ci na to pozwolę? Idę wszystko powiedzieć Jake'owi. - zaśmiała się. Jake to samiec alfa tej watahy.
- Dobrze. Idź. Nie boje się.
- Jako samica beta, wyrzucam Cię z tej watahy!
- Nie, nie wyrzucisz mnie.
- Nie?!
- Nie. - również się zaśmiałam. - Nie możesz mnie wyrzucić, gdyż odchodzę. Kto ci teraz będzie polować? Ups...
Dumnie odwróciłam się i nie patrząc na nic, wybiegłam.

~Tydzień później, w lesie, koło polany~

Nie wiem, czy dobrze zrobiłam odchodząc. Przez tydzień byłam zdana tylko na siebie. Nie widziałam żadnego wilka. Zaczynam umierać z samotności. Najbardziej szkoda mi matki...Szłam właśnie lasem, kiedy chyba się z kimś zderzyłam. Upadłam.
- Ojej, przepraszam! - krzyknęła jakaś wadera i pomogła mi wstać.
- Nic się nie stało. - odparłam z uśmiechem. - Jestem Skayres, a ty?
- Vitani.

<Vitani?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz