sobota, 23 marca 2013

Od Skayres - Cd historii Casey'a


Gdy tylko Casey odpowiedział ''nie'' na mojej twarzy zamalował się wielki, prawdziwy uśmiech. Susan zaczęła czerwienić się ze złości, James patrzał obojętnie. Vitani przestała się cieszyć ze ślubu. Wtedy właśnie to się stało... Casey chwycił mnie w talii, namiętnie pocałował, przytulił. Na to czekałam przez ten cały czas. Kompletnie zapomniałam o Jamesie, wlepiłam spojrzenie w oczy basiora, który właśnie przede mną uklęknął, w łapie trzymał bukiet kwiatów.
- Skayres. Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Kochałem Cię od pierwszego wejrzenia, przez te wszystkie kłótnie i aż do tego momentu. Nigdy moja miłość do Ciebie nie przestała istnieć. Po prostu przysłoniła ją zazdrość. Teraz wiem, że wszystko co powiedziałem i robiłem bardzo Cię zraniło. Skayres... Przepraszam Cię... Czy... Wyjdziesz za mnie? - spytał pełen nadziei.
James zaczął szczerzyć kły i mocno się wściekał. Nie zważałam na to. Byłam szczęśliwa. Chwilę zamilczałam. Wzrok wszystkich tu obecnych przeniósł się na mnie.
- Tak... Tak... Tak! - wykrzyknęłam radośnie.
Wzięłam kwiaty i rzuciłam mu się na szyję. Zaczęliśmy się namiętnie całować. To były prawdziwe, pełne miłości pocałunki.
- Ehem...- odkaszlnęła Vitani. - Jeszcze nie teraz... - szepnęła, a my momentalnie odsunęliśmy się od siebie. - A więc, czy ty, Skayres, bierzesz Casey'a za męża?
- Tak...
- A czy ty, Casey'u, bierzesz Skayres za żonę?
- Oczywiście!
- Tak więc wszystko już jasne! - krzyknęła Vivi i wszyscy zaczęli bić brawa.

Wszyscy, oprócz naszych dawnym partnerów. James podbiegł do mnie i zaczął groźnie warczeć, Susan zaś podeszła do Casey'a i ze łzami w oczach spoliczkowała go.
- Dlaczego mi to robisz?! - krzyknęła. - Debilu zas**ny, jestem w ciąży!
- Idiotko... Nawet nie doszło do stosunku. - zaśmiał się. - Co jak co, ale Skay miała rację. Mądrością nie grzeszysz.
- Spadaj gdzie twoje miejsce. - dodałam.
- Zamknij mordę! - krzyknął James. - To mnie miałaś poślubić, mnie! ROZUMIESZ?! Ja będę twoim mężem, JA!
Trochę nie pewnie patrzyłam to na obecnego męża, to na niedoszłego. Vitani widząc to zamieszanie razem z Lucasem wyprowadzili wściekłego wilka z terenów watahy, reszta wilków zaczęła nam po kolei gratulować. Później wszyscy się rozeszli. Na polanie zostałam tylko ja, Casey i... Susan. Przeczekała, aż wszyscy pójdą, by na nowo zacząć awanturę.
- To nie sprawiedliwe! - krzyczała dalej.
Ja robiąc jej na złość zbliżyłam się do męża (yay!) i pocałowałam go w policzek.

<Cas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz