sobota, 23 marca 2013

Od Skayres - CD historii Casey'a

Kiedy wreszcie przyszła Susan, ja niby sobie poszłam. Czemu niby? A no temu, że nie mogłam się oprzeć pokusie, by ich trochę po podglądać. Fakt, że było ciemno tylko ułatwił mi zadanie. Weszłam więc w krzaki i z zaciekawieniem patrzyłam, jak jedzą kolację. Czułam się trochę dziwnie, ale nie mam pojęcia jak to opisać. Później, jak razem pływali od razu przypomniał mi się moment, jak zabłądziliśmy i bawiliśmy się w jeziorze. Z uśmiechem dalej patrzyłam, jak przebiegała randka kolegi. Później, tak, jak pokazywałam Casey'owi, basior objął Susan i oboje wtulili się w siebie. I nagle znów to dziwne uczucie... Czy to zazdrość? Pfff... Nie jestem zazdrosna. Dziwnym sposobem poczułam to samo ciepło, jakie czułam, gdy Cas obejmował mnie. A później? Ten ich pocałunek... I uśmiech od razu znikł mi z twarzy. Uroniłam łzę, kolejną, jeszcze jedną... Każdą szybko ocierałam. Kiedy już miałam wracać, usłyszałam, że Susan wraca do domu, a Casey ma ją odprowadzić. Spacerkiem więc ruszyłam przed siebie, skierowałam się w stronę jaskini. Opuściłam głowę, zamyśliłam się. Wtedy usłyszałam głos... Głos Cas'a.
- Co tu robisz? - spytał zdziwiony.
- O... Em... Hej... - jąkałam. - Ja się... ten, no... Wybrałam na spacer. 
- Serio? - spytał ironicznie. - Wcale nas nie podglądałaś?
- Ja? Miałam Cię szpiegować? - zaśmiałam się. - Po co mi patrzeć, jak bawicie się w wodzie, czy się całujecie... 
- Skay? 
- Co? 
- Nie mówiłem, że pływaliśmy, czy się całowaliśmy... Skąd o tym wiesz? - zachichotał. 
- Aaaaa... Heh... Zgadywałam. - zarumieniłam się. 
- Oj już przestań, przyznaj się. - dalej mnie podpuszczał. 
- Do czego mam się przyznawać? Koleżance nie wierzysz? 
- Już niech Ci będzie. - uśmiechnął się. 

Razem wróciliśmy na tereny watahy. Nasze jaskinie dziwnym trafem stoją koło siebie, więc praktycznie cały czas rozmawialiśmy o tej randce i innych rzeczach. Nie wiem, czemu, ale basior ani razu nie wspomniał o pocałunku, dzięki czemu nie odczuwałam tej... No dobra, zazdrości. 
- Przyjdziesz po mnie jutro? - spytałam kiedy już staliśmy przed swoimi jaskiniami.
- Po Ciebie? W jakim sensie? 
- No, że przyjdziesz do mnie i razem pójdziemy na polowanie i w ogóle. - wytłumaczyłam.
- Jasne. Na razie. - odparł.
- Pa. - uśmiechnęłam się.
Położyłam się na swoim mchu i zasnęłam.

~następnego dnia~

Obudziłam się dość wcześnie. Wstałam, zaczęłam żuć liść mięty dla świeżego oddechu, przeczesałam włosy. Nagle zza ściany zaczęłam słyszeć głosy... Był to głos Casey'a i kogoś jeszcze. Zazdrość znów mnie opanowała i chciałam sprawdzić, kto to. Jednak... Tak nie wypada... 
- To sytuacja wyjątkowa... Tylko ten jeden raz... Muszę... - szeptałam.
W końcu wyszłam i bez pukania, pewnym krokiem weszłam do jaskini basiora. A tam? Ta wytapetowana lala, Susan, stała nad nim, zalotnie machała ogonem, trzepotała tymi swoimi nienaturalnie długimi rzęsami i całowała Cas'a... A on? Zapatrzony w jej oczyska odwzajemniał pocałunki. Byłam wściekła i smutna zarazem. Miałam ochotę ją rozerwać na kawałki i rzucić jej szczątki sępom na obiad.
- Skay? - spytał Casey i delikatnie odepchnął od siebie waderę, po czym wstał i otrzepał się. - Co ty tu robisz? 
Zaczęłam się jąkać i rumienić. Susan patrzyła na mnie z tajemniczym uśmiechem, mówiącym ''zazdrosna? On jest mój!'' 
- Bo... Em... Vitani kazała mi...- mówiłam wolno. - Aaa... O, sprawdzić, czy wszyscy są w jaskiniach. - odgarnęłam włosy. 
- Na prawdę? - spytała Susan takim wrednym głosem. - Może pójdziemy ją zapytać, czy rzeczywiście tak było?
- Nie! - krzyknęłam. - Znaczy się... Bo ona teraz poszła zapolować. 
Casey patrzył na mnie z uniesioną brwią, a ja mało co nie spaliłam się ze wstydu.

<Casey? Dokończ szybko :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz