sobota, 23 marca 2013

Od Casey'a - CD historii Skayres


Lekcje z Skay były udane. Wadera wszystko dokładnie mi wytłumaczyła, a dodatkowo w taki miły sposób. Między nami znów coś zaiskrzyło i mimo iż jesteśmy przyjaciółmi nie przeszkadzało mi to. Przy Skayres nie musiałem nikogo udawać... Byłem sobą, a nie mierną imitacją wilkowego James'a Bond'a. Susan jest wyrafinowaną, elegancką waderą z charyzmą. Przy niej trzeba być kimś. Nie żeby Skay była inna, ale... Ech... Różnią się od siebie. Nie wiem jak, ale różnią. Ważne, że lekcje były super. Fajnie się podczas nich bawiłem lecz, gdy wadera miała już iść na miejsce przybiegła Susan.
- Wybacz, ale myślałam, że to my mamy randkę Casey. - powiedziała zirytowana. Na początku nie wiedziałem o co jej chodzi, ale potem się zorientowałem. Ja i Skay wciąż się przytulaliśmy.
- To nie tak jak myślisz! - krzyknąłem podbiegając o niej i zapominając o Skay, która wyrżnęła na ziemię.
- Nic mi nie jest! - usłyszałem ją, gdy odsuwałem krzesło Susi (taki skrót sobie wymyśliłem).
Zupełnie zapominając o Skay zacząłem zajmować się drugą waderą.
- Może wina? - zaproponowałem.
- Casey... Ale jesteś romantyczny. Z wielką chęcią. - ucieszyła się.
Chwile mijały nam cudownie. Zupełnie zapomniałem o bożym świecie bawiąc się z Susan. Gdy nadszedł wieczór chciałem zrobić tak jak radziła Skayres, ale Susan wolała popływać. Weszliśmy do wody i tak pluskaliśmy się, chlapaliśmy, podtapialiśmy itp.
- Zimno mi. - szepnęła zziębnięta wadera więc wyszliśmy.
Niedaleko kamiennego stołu rozpaliłem ognisko, oparłem się o drzewo i przytuliłem do siebie Susan. Ona wtedy tak jak Skay (kur... przestań je porównywać -.-) położyła głowę na moim barku. Co dziwne nie czułem się tak samo. Owszem było miło, ale jakoś inaczej. Patrzyliśmy zauroczeni w gwieździste niebo.
- Patrz Casey! Spadająca gwiazda! - wykrzyknęła Susi.
- Pomyśl życzenie. - zamruczałem jej do ucha i wtedy coś uderzyło mnie w łeb szyszką. - Co to było?
- Ale c... - gdy wadera to mówiła odwróciła się pyskiem do mnie i nasze wargi się zetknęły. Oboje się zarumieniliśmy, a ja dodatkowo usłyszałem w krzakach jakiś ruch.
- Wybacz... - powiedziałem.
- Nic się nie stało. Wiesz... Chyba na mnie pora.
- Odprowadzić Cię?
- Jasne. - po odprowadzeniu Susan w lesie spotkałem Skay. - Co tu robisz? - spytałem zdziwiony.

<Skay?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz