Szedłem powoli i spokojnie. Łapy odciskały ślady na błocie. Las jakby zasnął. "PORA TO ZMIENIĆ MWAHAHAHA" -moja szalona strona mnie pomyślała,ale szybko się uspokoiłem. Bo nie chcę mordować ptaszków tylko dla zabawy. Nagle zachciało mi się pić i jeść jednocześnie. Nie dziwiłem się,ponieważ od kilkunastu dni nie miałem nic w ustach. Jakoś nie udało mi się nic upolować ani znaleźć jakiejś sadzawki. Hm. Dziwne. Natura mnie nie lubi,czy coo?
W końcu znalazłem mały wodospad. Hm...To nawet nie był wodospad. To był...duh...Dobra,uznajmy że jest to wodospad. Powoli podchodziłem do strumyczka, ale nagle usłyszałem szelest. Odruchowo cofnąłem się w krzaki, bo to może być:
a) Jakiś wilk (niekoniecznie pokojowo nastawiony!)
b) Dziki kot
c) Rzeczny potwór (One istnieją! Przysięgam! D: )
Na szczęście to była opcja a),i do tego opcja a) samica. I to ładna. Opcja a) ładna samica. O.
Wadera rozejrzała się,a potem schyliła się i zaczęła pić. I wtedy do mojej głowy przyszła dzika myyśl..O nie nie nie,Nate,nie przestraszysz jej. Nie ma mowy.
Postanowiłem więc przekraść się bliżej strumienia,potem jeszcze bliżej,aż w końcu niezauważony pić ze strumienia,oczywiście daleeeko od niej. Byłem w połowie drogi,gdy wadera odwróciła się w moją stronę...
<Vitani,dokończysz? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz