środa, 20 marca 2013

Od Skayres - CD historii Casey'a


Gdy już dotarliśmy na tereny watahy i zgubiliśmy niedźwiedzia, oboje odetchnęliśmy z ulgą. Ja powtórzyłam przysłowie, które powtarzała mi moja mama, Casey zaś stwierdził, że musiała być to dobra i mądra wadera. Już miałam wracać do siebie, gdyż wystarczy mi wrażeń jak na razie, kiedy to właśnie Cas mnie zatrzymał.
- Skay? - zaczął.
- Tak?
- Czy... Chciałabyś się ze mną umówić? Dzisiaj koło 20? - spytał po chwili, po czym oblał się uroczym rumieńcem.
Zaczęłam się jąkać. To, co teraz usłyszałam było mało wiarygodne. Nie dość, że sama się stresowałam, to jeszcze patrzyłam na stres basiora. Nie wiedziałam, co zrobić. Gdyby to był Lucas, zgodziłabym się bez zastanowienia, ale Casey? 
- Ja... Przepraszam, ale... Nie mogę. - powiedziałam szybko.
Czym prędzej udałam się do swojej jaskini i plackiem położyłam się na mchu. Zakryłam twarz łapkami, i uroniłam kilka łez. Wiedziałam, że nie zrobiłam dobrze. Zaczęłam cicho szlochać. Pogrążyłam się we śnie.

~około 15 minut później~

Obudził mnie czyiś dotyk. Z lekką niepewnością otwarłam oczy. Była to Vitani. Przyglądała się mi z ciekawością, ja zaś czułam się niezręcznie. Przekręciłam się na bok, po czym usiadłam koło wadery.
- Vivi? Co tutaj robisz? - spytałam ziewając. 
- No cóż, wczoraj nie było was cały dzień. 
- ''Was''?
- No Ciebie i Casey'a... - zachichotała. - Chciałam się dowiedzieć, gdzie byliście... We dwoje? 
Vitani ledwo co powstrzymywała się od śmiechu.
- Zabłądziliśmy, tak? - fuknęłam. 
- Wow... A ty co taka nie w humorze? 
- Nie ważne. - spuściłam z niej wzrok i zaczęłam coś bazgrać pazurkiem w piasku. 
- Skay? - położyła mi łapę na ramieniu. - Co się takiego wydarzyło? 
- A ty cóż taka ciekawska?! - podniosłam na nią głos, po czym ucichłam. - Przepraszam. - szepnęłam. 
Ponowną chwilę milczałyśmy. Samica alfa wciąż patrzyła prosto w moje oczy z uśmiechem mówiącym ''mi możesz powiedzieć''. Ja zaś rozglądałam się po całej jaskini chcąc ukryć stres i napięcie. 
- No dobrze. - westchnęłam po chwili, a oczy wadery wyraźnie zaczęły się błyszczeć. - Casey zaprosił mnie na kolację...
- To świetnie! Będzie pierwszą parą w watasze! Trzeba to uczcić. Może jakaś impreza? Tak, impreza będzie odpowiednia! A kiedy będą szczeniaki? Oh, jak ja kocham szczeniaki! Będziecie razem szczęśliwi! - mówiła na jednym wdechu.
- Odmówiłam.
- Słucham? - z jej twarzy zniknął uśmiech. - Dlaczego? 
- Ja sama nie wiem... 

<Vitani? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz